Aktualności

-

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział piąty.

 

   Po powrocie do domu od razu ruszyła do łóżka. Zmarznięta wgramoliła się pod kołdrę, szczelnie się opatulając. Zanim usnęła spojrzała przelotnie na zegarek, którego wskazówki wskazywały godzinę piątą czterdzieści-pięć.
   Budzik zadzwonił punkt siódma, jednakże zmęczona nocną eskapadą wyłączyła go i przewróciła się na drugi bok. Nie dane jej było jednak dłużej pospać, bo już po 5 minutach do jej pokoju weszła ciotka i nakazała natychmiastową pobudkę. Britt chcąc-nie chcąc, zwlokła się z łóżka i zdjęła brudne od ziemi ubrania, i pomaszerowała pod prysznic. Pomimo dreszczy wzięła zimny, orzeźwiający prysznic pobudzając mózg do szybszej pracy. Orzeźwiona i wychłodzona, owinięta w ręcznik ruszyła do szafy i wyjęła gruby, beżowy sweter i zwykłe czarne rurki. Później miał już zamiar założyć ciepłe kozaki i kurtkę. Zanim jednak ruszyła do przedpokoju, chwyciła torbę i po zejściu schodami weszła do kuchni, gdzie czekał na nią talerz z dwiema kanapkami i kubek herbaty. Chwyciła kubek w dwie ręce i rozkoszując się ciepłem naczynia wzięła większy łyk. Pomimo iż napar poparzył jej język tworząc kilka pęcherzy, to nie mogła przestać pić. Ciepło, które rozchodziło się po jej ciele było tak przyjemne, jak to, które tak nagle poczuła leżąc nieprzytomnie w lesie.
   Stal.
   Nagle przeszło ją wspomnienie stalowych tęczówek chłopaka. Ten kolor niesamowicie ja intrygowała, tak bardzo, że odłożyła kubek z herbatą, całkowicie ignorując kanapki i ruszyła do przedpokoju by się ubrać. Przełożyła torbę przez ramię i wyszła.
   Od razu poczuła, jak zimno uderza w jej twarz. Małe igiełki mrozu wbijały jej się w policzki, jak i w każdą, nieosłoniętą materiałem, część ciała. Ruszyła w stronę szkoły, gdzie zmierzały grupki nastolatków. Po pierwszym dniu nie rozpoznawała prawie żadnych twarzy, prócz kilku osób, z co poniektórych lekcji. Imion tych osób jednak nie pamiętała. W końcu w ogóle ją to nie obchodziło. 
   Nagle przystanęła sparaliżowana swoim zachowaniem. Co ona wyprawiała? Leci do szkoły, jak gdyby nigdy nic, jak gdyby nie mieszkała w Leatherhead. Najgorsze w tym wszystkim był fakt, że już od paru godzin nie wspominała swojej rodziny. I to wszystko na rzecz jakiś głupich, stalowych oczu. Te oczy, które tak strasznie przykuły jej uwagę, zmusiły ją do zaprzestania rozmyślania o jej najbliższych.
   Omijana przez chordy nastolatków zmierzających do liceum, zdecydowała, że nie podda się mocy jakimś tam oczu. Ruszyła w stronę lasu.
   Las rozpościerał się na obrzeżać miasta i pomimo słonecznego dnia, było w nim ponuro. Nie zastanawiając się gdzie idzie, brnęła pomiędzy drzewami i krzewami. Po pewnym czasie zorientowała się, że idzie pod górkę, aż w końcu doszła na szczyt. nie było tam drzew, była jedynie polana z kilkoma głazami. Z tamtego miejsca widać było panoramę całego miasta. Usiadła na jednym z głazów i spojrzała w niebo. Po błękitnym sklepieniu sunęły leniwie białe chmury. Gdy była młodsza razem z bratem wyszukiwała najciekawszych kształtów, mówiąc sobie nawzajem co im przypominają. Tego dnia nic nie widziała.
   Co ty tu robisz?
   Momentalnie spojrzała przez ramie i w sumie nie zdziwił ją widok tego chłopaka. To już po raz drugi, gdy pojawia się tam, gdzie nie powinien. Bardziej zainteresowała ja jego towarzyszka. Była to brunetka, o ciemnych oczach i ciemnej karnacji. Brittany nie mogła powiedzieć, że dziewczyna nie jest śliczna. Jej oczy były lekko zwężone i wyglądały urodziwie, jak u kotki, a kąciki ust miała lekko uniesione do góry. jedynie co jej się w niej nie podobało, to fakt, że z taką zawziętością się w nią wpatrywała. Przeniosła więc swój wzrok z niej na niego. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
   - A co, nie można?
Uniósł lekko brwi, jednakże już po chwili powrócił do swojej nic-nie-wyrażającej-uczuć twarzy.
   - Joshua, kto to jest? - odezwała się brunetka. Więc chłopak ma na imię Joshua, stwierdziła Britt.
   - Nikt taki - odpowiedział patrząc jej prosto w oczy. Nawet mu powieka nie drgnęła, gdy to mówił. W sumie wcale się nie zdziwiła - w końcu była nikim, nawet się nie znali.
  - Skąd ją znasz? - spytała zbyt nachalnie. Czyżby to była zazdrosna partnerka stalowookiego? Nie obchodził ją to, jednakże mogłaby przestać tak na nią podejrzliwie łypać.
   - Leżała nieprzytomna w lesie, gdy przechodziłem - wzruszył ramionami.
   - A ty, oczywiście, musiałeś ją cucić, tak?
Przecież o tym nie wspomniał, pomyślała Britt, nie spuszczając z tej parki oczu.
   - Noo... - odburknął i przewrócił oczami. Jego partnerka zmarszczyła czoło i wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć. Brittany momentalnie zareagował:
  - Wybaczcie, że przerwę ten niesamowity pokaz zazdrości, ale osobiście nie mam ochoty w tym uczestniczyć, ani tego słuchać. Tak więc, opuszczę was w tej chwili - powiedziała, podniosła się z kamienia i zniknęła gdzieś pomiędzy drzewami. 

    O co ci chodzi? - spytał Joshua ponownie spoglądając na dziewczynę. Ona wbiła w niego swoje wściekłe spojrzenie.
   - Od kiedy masz takie miękkie, ludzkie serce?
   - Co?! - warknął. Dziewczyna zauważając, że udało jej się go zdenerwować uśmiechnęła się przebiegle, lecz już po chwili jej twarz przybrała groźny wyraz.
   - Po co się nią zająłeś?
   Wzruszył ramionami. Nie musiał jej się z niczego tłumaczyć, a już na pewno nie z tego, że nieznajoma tak bardzo przykuła jego uwagę.
 
***
No, mam nadzieję, że jako-tako się podoba. ;)